Legendarny album „Welcome" SBB obchodzi 40. urodziny

Legendarny album „Welcome" SBB, czyli tria Józef Skrzek, Jerzy Piotrowski, Apostolis Anthimos, obchodzi właśnie 40. urodziny. Zespół wydał z tej okazji wersję koncertową, uwiecznioną na dysku DVD. Na urodzinowym stole pojawiły się również okolicznościowe przysmaki.Koncert zarejestrowano w marcu, w Opolu (sala Filharmonii), można więc powiedzieć, że muzyka wraca do źródeł, bo właśnie tam w 1978 roku trio SBB, w studiu nagraniowym Polskiego Radia, zarejestrowało swój album. Ukazał się rok później za sprawą niemieckiej wytwórni płytowej Spiegelei-Intercord. SBB było wówczas formacją regularnie koncertującą na zachodzie Europy, zespołem cenionym za rzadkie połączenie rocka w swym progresywnym odcieniu z jazzem i bluesem. To sprawia, że do dzisiaj trudno jednoznacznie określić gatunek, w którym grupa jest najsolidniej osadzona. Dla jazzmanów zbyt rockowa, dla rockersów to „dżeziści". Szczęśliwie historia naszej muzyki stworzyła specjalną szufladkę SBB. I tego się trzymajmy. W zasobach owej szufladki „Welcome" to pozycja szczególna, można powiedzieć wręcz, że jeden z najlepszych wykwitów naszej muzyki ostatnich dekad minionego wieku. Umieszczony na albumie „Walking Around The Stormy Bay" niczym nie ustępuje instrumentalnym popisom tak uznanych firm, jak Yes czy King Crimson. Rzecz w tym, że kompozycje brytyjskich kolegów po fachu powstawały z drugiej strony żelaznej kurtyny, SBB tylko czasami mogło wychylić za nią głowę. Ale i tak solidnie zaistniało na Zachodzie, pokazując, że polska muzyka to nie tylko Chopin, Wieniawski, Lutosławski, Penderecki i folklor. I co najważniejsze, to granie również dzisiaj broni się genialnie.Skrzek z kompanami dostarcza nam na multimedialnej płycie fantastyczną wersję „Loneliness". Jeśli wierzyć najbardziej wtajemniczonym fanom tria, mamy do czynienia z prawdziwym rarytasem, bowiem grupa nie wykonywała tej kompozycji na koncertach! Specjalne brawa dla „Lakisa" za fantastycznie rozegrane pod względem dramaturgii gitarowe solo. W podobnym duchu utrzymana jest „Welcome Warm Nights and Days". Skupienie i precyzja to znaki rozpoznawcze tej interpretacji. A co z urodzinowymi cymeliami? Warto wspomnieć o „Z których krwi krew moja", wizytówce innego albumu, „Pamięć" (1975), tutaj urastającej do rangi lokomotywy krążka, podobnie jak bisowy blues „Za darmo nie ma nic". Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że muzycy znajdują się w wybornej formie, a cały materiał brzmi od strony technicznej fantastycznie. Szkoda tylko, że jak przystało na DVD, nie w wersji wielokanałowej (dźwięk). Mimo to gratulacje. A teraz legendarne nagrania dopełnia zestaw: płyta winylowa, kaseta magnetofonowa i CD. Zmieniają się nośniki, muzyka ciągle zachwyca.Źródło: Rzeczpospolita

Komentarze