Robbie Williams bohaterem nowego serialu dokumentalnego Netflixa

Robbie Williams


Netflix udostępnił właśnie zwiastun czteroczęściowego serialu dokumentalnego, którego bohaterem będzie brytyjski gwiazdor muzyki pop Robbie Williams. To będzie najbardziej intymny portret artysty, jaki kiedykolwiek powstał. Serca słuchaczy podbił świetnymi piosenkami, niecodzienną charyzmą sceniczną, a także poczuciem humoru i ogromnym dystansem do siebie. Robbie Williams, brytyjski gwiazdor popu, po raz pierwszy stanął na scenie z zespołem Take That na początku lat 90. Po zdobyciu sławy wraz z kolegami artysta rozpoczął niezwykle udaną karierę solową, wynosząc swoją sławę na zupełnie nowy poziom. Po drodze zapewnił sobie siedem singli numer jeden w Wielkiej Brytanii i wydał dwanaście albumów, które stały się bestsellerami. Podróż ta nie obyła się jednak bez turbulencji. O blaskach i cieniach sławy oraz wzlotach i upadkach zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym artysta opowie w nowym serialu dokumentalnym Netflixa, którego premiera zaplanowana jest na koniec 2023 roku. Do sieci trafił właśnie pierwszy teaser produkcji.– To, co mnie niszczyło, sprawiło też, że osiągałem sukces. Dużo. Więcej. Dotknij ognia. Wciśnij przycisk. Popchnij, gdy napisane jest „pociągnij”. To zbudowało moją karierę, ale miało też swoją negatywną stronę. Wszystko zależy od tego, którego wilka karmisz – mówi artysta w pierwszej zapowiedzi dokumentalnej serii. W krótkim filmie widzimy klipy przedstawiające Williamsa na różnych etapach jego kariery: jako młodego piosenkarza w 1990 roku, topowego gwiazdora popu podbijającego gigantyczne tłumy w Knebworth w 2003 roku, a także dojrzałego artystę, jakim jest dzisiaj.Czteroczęściowy dokument, którego tytuł nie został jeszcze ujawniony, opowie zarówno o życiu Williamsa, jak i jego trwającej przeszło trzy dekady karierze scenicznej. To będzie pierwszy tak intymny portret artysty. W serialu zobaczymy bowiem jego wszystkie sukcesy i porażki, trudną relację z mediami, zmagania z nałogami, powrót do zdrowia, zerwanie z grupą Take That oraz ich ponowne spotkanie po latach. W odcinkach wykorzystano zarówno materiały archiwalne, jak i zupełnie nowe, niepublikowane wcześniej wywiady, w których artysta wspomina dawne czasy i analizuje swoją imponującą karierę. Serial pokaże też zalety i wady życia w świetle reflektorów oraz ciągłego bycia w centrum uwagi.Reżyserem serialu jest Joe Pearlman („Bros: After The Screaming Stops”), a jego producentami wykonawczymi – Dominic Crossley-Holland („Miłość pieniędzy”, „Nad całością czuwają maszyny kochającej łaski”) oraz Asif Kapadia, twórca głośnych filmów dokumentalnych o Amy Winehouse, Ayrtonie Sennie i Diegu Maradonie. Netflix nie ujawnił jeszcze oficjalnej daty premiery. Wiadomo jednak, że serial ma ukazać się na platformie jeszcze w tym roku.Wydawać by się mogło, że życie Robbiego Williamsa to pasmo niezliczonych sukcesów, jednak uwielbiany przez miliony fanów muzyk w rzeczywistości od lat zmaga się z wieloma zaburzeniami psychicznymi. W wywiadzie dla nowozelandzkiej stacji radiowej artysta zdradził, że temat ten nie zostanie pominięty w zbliżającym się serialu dokumentalnym. Przyznał też, że jego życie wyglądało w ten sposób, bo przez wiele lat nakładał na siebie za dużo obowiązków. – Bardziej niż większość ludzi jestem skłonny zostawić to wszystko. Bardzo rzadko, jeśli w ogóle, mówię: „To za dużo, zostawiam to” – powiedział. O swoich problemach Williams po raz pierwszy opowiedział w 2018 roku w obszernym wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „The Sun”. Wyznał w nim, że od lat zmaga się z depresją i porównał swoje życie do „rollercoastera”. Zdradził też, że czasem, gdy zostaje ze sobą sam na sam, obawia się o swoje życie oraz że wiele razy był bliski śmierci. – Mam chorobę, która chce mnie zabić i jest ona w mojej głowie. Czasami to wszystko mnie przytłacza, a czasami pomaga w wyjściu na scenę. Innym razem jestem szczęśliwy i czuję się znakomicie – powiedział. – Kiedy jesteś na tej planecie od ponad 40 lat, zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli masz wszystko, nie jesteś niepokonany – dodał.Pierwsze objawy depresji pojawiły się, gdy artysta miał 19 lat. W kolejnych latach doszły do tego zaburzenia lękowe i trema sceniczna, a także niezdrowa relacja z jedzeniem i poważne kłopoty z wagą oraz liczne uzależnienia: od alkoholu, narkotyków i silnych leków. Jak sam twierdzi, życie uratowała mu żona, amerykańska aktorka Ayda Field [są małżeństwem od 2010 roku – przyp. red.], która pomogła artyście wyjść z nałogów i stanąć na nogi. – Widziała mnie w najgorszym momencie. Pielęgnowała mnie. Dała mi dokładnie to, czego potrzebowałem w tej chwili, czyli trochę miłości – powiedział. Od jakiegoś czasu Williams pisze też o swoim życiu oraz zdrowiu psychicznym na Instagramie, zamieszczając przy tym zabawne ilustracje. W maju bieżącego roku artysta udostępnił post, w którym opisał swoją walkę z lękiem społecznym. „Kiedy wytrzeźwiałem, jednym z najbardziej bolesnych odkryć na temat tego, kim jestem jako człowiek, było to, jak głęboko czuję się nieswojo w sytuacjach społecznych. Kokaina, wódka i MDMA zabrały to wszystko. Oto ja: skorupa osoby, bez zdolności do »człowieka«” – zaczął swój wpis. „Dla tych, którzy nie odczuwają lęku społecznego: wiesz, jak niewygodna może być cisza podczas rozmowy telefonicznej? Cóż, masz wrażenie, jakby ktoś wydestylował ten dyskomfort i wstrzyknął ci go prosto w żyły. Dawka wystarcza na czas przebywania w czyimś towarzystwie. Wyczerpujący, przerażający. I cały czas twoje ciało mówi ci, żebyś uciekał. To niewiarygodnie przygnębiające i izolujące” – kontynuował. „Lubię ludzi. Właściwie kocham ludzi i ich potrzebuję. Potrzebuję przyjaźni. Musiałem nauczyć się »człowieka« z ludźmi… to było bolesne; nadal tak jest, ale teraz mniej. Stałem się w tym dobry. Ludzie, którzy na to patrzą, pomyślą, że jestem duszą towarzystwa – nie jestem. Nadal jestem ćmą, która tak bardzo się koncentruje, że nie pozwala, aby nasza interakcja się popsuła. Teraz potrafię oszukać każdego – nawet moją żonę, która powie: »Wyglądałeś, jakbyś świetnie się dziś bawił«. Może to tak wyglądało z zewnątrz, ale uwierz mi: to był maraton” – zakończył.Źródło: Zwierciadło.pl

Komentarze