80. rocznica urodzin legendy rocka

Fot. Joel Robine/AFP/East News

James Douglas Morrison urodził się 8 grudnia 1943 roku w Melbourne na Florydzie. Jako syn wojskowego często zmieniał wraz z rodziną miejsca zamieszkania. Od lat młodości zafascynowany był literaturą, pochłaniał francuską poezję, niemiecką filozofię, dzieła amerykańskich bitników. Ukończył wydział filmowy na Uniwersytecie Kalifornijskim. I w Kalifornii właśnie w 1965 roku założył The Doors, a przepustką do sławy był nagrany w 1966, a wydany w 1967 roku przebój 'Light My Fire'. Piosenka znalazła się na debiutanckiej płycie 'The Doors' obok innych petard, m.in. 'Break on Through (To the Other Side)' czy 'The End'. 
 

Z okazji 40. rocznicy śmierci Morrisona Robert Sankowski tak pisał o nim na łamach 'Wyborczej': 'Ikona rocka, genialny manipulator, dla którego muzyka była sposobem wpływania na tłumy, nadęty i wiecznie naćpany gwiazdor czy wrażliwy poeta, który nie potrafił uwolnić się od przyprawionej gęby - choć od jego śmierci minęły cztery dekady, Jim Morrison pozostaje zagadką'.
 
The Doors, Fot. BE&W

Teraz świętujemy 80. rocznicę urodzin artysty i choć wiemy o nim tak wiele, wciąż cień zagadki kładzie się na jego życiu, śmierci, duszy.John Densmore (perkusja), Robby Krieger (gitara), Ray Manzarek (instrumenty klawiszowe) i Jim Morrison (śpiew) - ta czwórka w latach 60. wywróciła do góry nogami ówczesną muzykę. Hipnotyzujące psychodeliczną aurą, wciągające bluesowym nastrojem, oszałamiające rockowym żywiołem, uwodzące poezją kompozycje stanowią dziś absolutny kanon. Wśród fanów The Doors są nie tylko miliony ludzi na całym świecie, ale też niemała armia artystów, którzy sięgali po przeboje grupy, m.in. Patti Smith, The Cure, Nirvana. Zafascynowani muzyką The Doors byli też znani reżyserzy. Oliver Stone nakręcił film 'The Doors' z Valem Kilmerem w roli Morrisona, a Francis Ford Coppola w sposób arcymistrzowski wykorzystał kompozycję 'The End' w 'Czasie apokalipsy'. 'Postrzegam siebie jako inteligentnego, czułego człowieka z duszą klowna, która sprawia, że w najważniejszych momentach potrafię wszystko zepsuć' - tak kiedyś powiedział o sobie Morrison. Nie znajdzie się chyba nikt z jego bliskich, kto widziałby w nim jednowymiarową postać, kto obok zachwytów nie szczędziłby mu gorzkich słów. W wywiadzie dla 'Guardiana' perkusista John Densmore powiedział: 'Czy nienawidziłem Jima? Nie. Nienawidziłem jego dążenie do samozniszczenia. Był jak kamikadze, który odszedł w wieku 27 lat. Cóż więcej mogę powiedzieć?'.1 marca 1969 roku The Doors wystąpili w Miami. Podczas występu Morrison miał się obnażyć przed dziesięciotysięczną publicznością. Mimo rozbieżności w zeznaniach i braku dowodów w postaci zdjęć (na żadnym z 500 zdjęć zrobionych tego wieczoru Morrison się nie obnaża) muzyk został skazany na pół roku więzienia. Pozwolono mu jednak wrócić do Kalifornii, żeby skończyć pracę nad płytą 'L.A. Woman', a potem polecieć do Paryża. Morrison nigdy wyroku nie odbył. Morrison znany był z hulaszczego trybu życia, romansów, przelotnych zauroczeń, chwilowych przygód seksualnych (jeśli wierzyć obliczeniom, mógł być ojcem prawie 40 dzieci). Największą miłością życia Jima była o pięć lat młodsza Pamela Courson. Poznali się jeszcze w 1965 roku w jednym z barów na Sunset Strip i przez kolejne sześć lat rozstawali się i do siebie wracali. Fani odnajdują mniej lub bardziej oczywiste ślady miłości Courson i Morrisona w piosenkach The Doors, choćby takich jak 'Love Street', 'Queen of the Highway', 'My Girl' czy 'Blue Sunday'. To Courson znalazła nieżyjącego Morrisona w ich paryskim mieszkaniu. Sama zmarła trzy lata później z powodu przedawkowania heroiny. Morrison żył zaledwie 27 lat, ale z intensywnością godną kilku co najmniej żyć. Tworzył muzyczne arcydzieła i wpadał w kłopoty. W muzyce się spełniał i spalał, dlatego nagrania The Doors mają w sobie coś z żywiołu, przejmującego i natychmiastowo wyczuwalnego. Morrison swoim artyzmem, mroczną duchowością, wywołującym ciarki głosem był i jest inspiracją dla innych artystów - od Iggy'ego Popa, przez Eddiego Veddera, po Juliana Casablancasa.Jim Morrison zmarł 3 lipca 1971 roku w swoim mieszkaniu Paryżu. Miał zaledwie 27 lat. Pochowany został na jednym z najbardziej znanych cmentarzy, czyli Pere-Lachaise. Nieopodal spoczywają: Fryderyk Chopin, Edith Piaf, Marcel Proust, Georges Mélies czy Oscar Wilde. To jednak do grobu Jima Morrisona ściągają prawdziwie tłumy. W 40. jego rocznicę śmierci, 3 lipca 2011 roku, na paryski cmentarz przybyło około 4 tys. fanów. I choć na te tłumne wizyty narzekają czasem Paryżanie czy inni turyści, to jakikolwiek pomysł o przeniesieniu grobu w inne miejsce zostaje natychmiast ucięty. Kiedy władze Florydy zaproponowały, żeby przenieść prochy muzyka w jego rodzinne strony, Jeff Jampol, zarządca dziedzictwa The Doors, powiedział, że to głupota. - To tak, jakby poprosić nowo wybranego prezydenta USA, żeby w dniu zaprzysiężenia ubrał się w kostium klowna - stwierdził Jampol. Morrison żył nie tylko muzyką, ale też poezją. Za życia wydał kilka tomików, m.in. 'The Lords' czy 'The New Creatures: Poems' (jeśli ktoś z fanów ma wolne 1400 dolarów, to pierwsze wydanie z 1970 roku połączonych w jedno wspomnianych tomików dostępne jest na eBayu). W swojej poezji Morrison przyglądał się mrocznym zakątkom ludzkich dusz, narkotykom, zmysłowości, sławie, śmierci. Dziennikarz magazynu 'Life' Fred Powledge napisał po jednym z koncertów The Doors w 1968 roku: 'Kiedy zobaczyłem Morrisona po raz pierwszy, zdałem sobie sprawę, że jest on niebezpieczny. A to przecież jest sprzeczne z byciem poetą'. Na podstawie: wyborcza.pl

Komentarze